Miało być o małpach, tymczasem to JUŻ koniec
poniedziałek, lipca 19, 2010
Tak, już tęsknię do domu. Ale łezka się kręci... na myśl o pozostawieniu tych pięknych lądów... W zasadzie nie mam żadnych statystyk: ile kilometrów, dni, zdjęć, lotów, nic... po prostu zagubiłam się w czasie i przestrzeni. I to było piękne w całej tej wyprawie. Czas nie istniał. Cel nie istniał. Była droga. I tyle się zdarzyło, i otworzyło, i dojrzało. Głowa pełna najwspanialszych wspomnień zapachów, smaków, miejsc, ludzi, historii...
Kto tego nie przeżył, ten nie zrozumie. Żaden blog, film, reportaż, książka nie oddadzą gwaru i zapachu azjatyckiego targowiska. Z daleka trudno odczuć, czym jest przekroczenie ulicy w Sajgonie, podróż pociągiem bambusowym i jak smakuje Pho Bo. Ani jak to jest leżeć w cieniu z książką i pocić się jak w saunie parowej :) No i jak śmierdzi i smakuje durian! I co to jest sok tamaryndowy! Albo w ogóle tamarynd :) Jak księżyc gubi swój srebrzysty pyłek w morzu i jak pachnie powietrze o świcie na Koh Mak, kiedy ćwiczysz jogę... A co to jest zielone mango i jak smakuje z solą? I w jaki sposób w Laosie jeść ryż rękami i się nie upaćkać :) Albo jakie to uczucie, kiedy przy 42 stopniach w cieniu siadasz pierwszy raz w życiu na motor, jedziesz w nieznane, a suszara wiatru owiewa Cię swym gorącym powietrzem...
Jeśli chcecie to przezyć, to pakujcie plecak i w drogę!
I nie uwierzycie! Najciężej było mi się rozstać ze starymi, wysłużonymi bojówkami, które przez pół roku chroniły mnie przed słońcem, zadrapaniami, komarami. Aby wyrzucić je wreszcie uciekłam się do fortelu - kupiłam nowiutkie jeansy - pół roku nie miałam jeansów na tyłku. I urządzłąm pożegnanie i powitanie zarazem :)
Aha i o tych małpach to już mi się nie chce pisać :) Przy innym ogniu w inną noc....
Kto tego nie przeżył, ten nie zrozumie. Żaden blog, film, reportaż, książka nie oddadzą gwaru i zapachu azjatyckiego targowiska. Z daleka trudno odczuć, czym jest przekroczenie ulicy w Sajgonie, podróż pociągiem bambusowym i jak smakuje Pho Bo. Ani jak to jest leżeć w cieniu z książką i pocić się jak w saunie parowej :) No i jak śmierdzi i smakuje durian! I co to jest sok tamaryndowy! Albo w ogóle tamarynd :) Jak księżyc gubi swój srebrzysty pyłek w morzu i jak pachnie powietrze o świcie na Koh Mak, kiedy ćwiczysz jogę... A co to jest zielone mango i jak smakuje z solą? I w jaki sposób w Laosie jeść ryż rękami i się nie upaćkać :) Albo jakie to uczucie, kiedy przy 42 stopniach w cieniu siadasz pierwszy raz w życiu na motor, jedziesz w nieznane, a suszara wiatru owiewa Cię swym gorącym powietrzem...
Jeśli chcecie to przezyć, to pakujcie plecak i w drogę!
I nie uwierzycie! Najciężej było mi się rozstać ze starymi, wysłużonymi bojówkami, które przez pół roku chroniły mnie przed słońcem, zadrapaniami, komarami. Aby wyrzucić je wreszcie uciekłam się do fortelu - kupiłam nowiutkie jeansy - pół roku nie miałam jeansów na tyłku. I urządzłąm pożegnanie i powitanie zarazem :)
Aha i o tych małpach to już mi się nie chce pisać :) Przy innym ogniu w inną noc....
Pięknie to podsumowałaś.
Czekam na jakiś sequel, mam nadzieję, że się pojawi - prędzej czy później! Przy innym ogniu, w inną noc ... :)
WOOW.. przeniosłem się tam, gdzie mnie jeszcze nie było... choć kawałek Azji udało mi się poznać. Boskie to podsumowanie, ciary ... brrrr