Swietowanie w Hoi Anie

Jak to? tu juz w ten weekend? Jak ten czas leci...
Ni z tego, ni z owego przyszla Wielkanoc. A raczej zastala nas w Hoi An. W Hoi An zastala nas tez Iwonka, ktora od kilku dni gonila przez pol Azji lodkami, samolotami i pociagami, aby do nas dolaczyc. Niejednego taka podroz by zmeczyla, ale nie Iwonke! Przeciez to wulkan energii :) Przyjezdza, kiedy nie ma nas w hotelu i zaraz pedzi zwiedzac miasto. W biegu zabiera klucz od pokoju, wiec potem my biegamy szukac Iwony :)


Jest Wielka Sobota. Namawiamy sie przy powitalnej kolacji na najprawdziwszy Wielkanocny sernik na niedzielne sniadanie. Bylo nawet jajo! Gdzies miedzy kuchnia a stolem zgubilo wszystkie szlaczki i wyblaklo odrobine... Trzeba je bylo tez troche ochlodzic... Moze jajo balo sie, ze zostanie zaraz skonsumowane.... Ale bylo! I to podzielone i zyczenia tez byly. Co za siewta!Tradycji stalo sie zadosc. I wesolo, bo to radosne swieta.























A po sniadaniu spacer uliczkami Hoi Anu. Oj, mozna by sie tak calymi dniami krecic..



















































































































































































































































































































































































































































Etykiety: | edit post
0 Responses

Prześlij komentarz