Gotowanie w Hoi-An'ie

Kuchnia wietnamska smakuje nam bardzo. Najprzyjemniejszy jest fakt, ze pycha dania mozna zjesc nawet w zwyklym ulicznym barze. Nad morzem bogactwo smakow owocow morza jest nie do opisania. Do tego swieza bryza, wino z Dalat, gwar wietnamskich rozmow i bardzo cieple wieczory sprawiaja, ze mozna by tak dlugo.....

Mamy swoja ulubiona zupe Pho Bo - niby rosol z wolowina, ale z naszym rosolem nie ma wiele wspolnego. Zastanawiamy sie czesto jak oni to przyrzadzaja.... Do tego zawsze swieza limonka i ziola. Mniam! I jak zdrowo...

Przybywamy do Hoi-An. Miasta objetego patronatem Unesco. Niezwykle urocze stare miasto polozone nad brzegiem rzeki i prawie nad brzegiem morza jednoczesnie (kiedys byl to znaczacy port). Klimat niezwykly, zupelnie inny niz w innych wietnamskich miejscowosciach. Masa turystow, czego generalnie nie lubie, ale Hoi An jest na tyle urokliwe, ze zupelnie mi to nie przeszkadza :)

Hoi-An slynie z krawiectwa. Znajdziecie tu kilkaset zakladow krawieckich. Jeden przy drugim. Prawie nie ma innych sklepow. Zatem konkurencja doskonala! Oczywiscie chcemy sobie uszyc to i owo, zaczynamy wiec od sprawdzenia cen i negocjacji w kilku miejscach. Decydujemy sie na podzielenie ryzyka i rozne czesci garderoby zamawiamy u roznych krawcow, bo jesli trafimy na kiepskiego krawca od bluzek, to przynajmniej nasze spodnice beda dobrze skrojone :)

W czasie kiedy szyje sie nasza nowa garderoba, my zglebiamy tajniki kuchni wietnamskiej. Umawiamy sie na indywiualna lekcje gotowania w naszej ulubinej restauracji.
Swietnie, dzis same sobie ugotujemy lunch pod okiem naszej doswiadczonej instruktorki. I coz, zapytacie, co nowego? Zupelnie tu inaczej podchodza do gotowania - jakos tak jakby od konca? Gotowanie zupy w 20min, bynajmniej nie z proszku, to cos nowego! I jakze praktyczna to umiejetnosc. Poznajemy tez tajniki wolowiny z chilli i trawa cytrynowa. Mniam! Oj bedzie co serwowac po powrocie przy podrozniczych opowiesciach... Szykujcie apetyty!




































































































































































Etykiety: 0 komentarze | | edit post

Najspokojniej jest w pagodach

Pagody (czyli buddyjskie swiatynie) to niezwykle miejsca. Maja w sobie niezapomniany czar. Kroluje w nich spokoj. Wystarczy chwile posiedziec, przejsc sie po ogrodzie a juz harmonijnie w duszy gra. Najcudniej jest w tych polozonych z dala od zgielku wietnamskich ulic. Czesto nielatwo jest tam dotrzec po ubitych ziemistych drogach. Najpiekniejsze kwiaty rosna wlasnie w pagodzianych ogrodach. Nic dziwnego, atmosfera sprzyja nie tylko ludziom...

Etykiety: 1 komentarze | | edit post

Ryzokosy

Kolejnego slonecznego dnia wybieramy sie skuterem poza miasto w celu odnalezienia ruin Czampa. O ruinach krolestwa Czampa opowiem Wam przy kolejnej okazji, dzis troche sielanki.

Jadac glowna droga trafilysmy na lokalne zniwa. Wszedzie uwijajacy sie przy ryzu Wietnamczycy koszacy, wiazacy w snopki, przenoszacy do lokalnych srodkow transportu: rower, motor, czasem jakis woz drabiniasty :) Potem jeszcze mlockarnie i na koniec suszenie ryzu. 
To suszenie jest najciekawsze chyba, bo odbywa sie na asfalcie. Nawet najglowniejszej drogi w Wietnamie... tuz obok zasuwaja ciezarowki. Mniam? Ze niby ryz taki zdrowy? I tak mi smakuje!


Etykiety: 0 komentarze | | edit post

Hej rybacy!

Rano przy sniadaniu, na ktore sklada sie ulubiona zupa Pho Bo, tak okolo 8, obserwuje konczacych swoje polowy rybakow. Widok przepiekny z tarasu naszego hotelu. Wpadam zatem na pomysl, ze moglabym zrobic znakomita sesje fotograficzna o swicie, kiedy na plazy nie bedzie zupelnie nikogo, tylko ja i rybacy :). Nastepnego dnia ustawiam budzik na 5:30, ale budze sie chwile wczesniej, wygladam przez balkon na plaze. I o zgrozo! Czy to Marszalkowska? Z samotnego spaceru o wschodzie slonca nici, bo plaza jest zatloczona uprawiajacymi wszelkie sporty Wietnamczykami. O ktorej oni musieli wstac, aby o 5:20 juz byc w trakcie porannej gimnastyki! Teraz rozumiem dlaczego wszystko jest wczesnie zamykane, a zycie nocne raczej ograniczone :)
No coz, lepiej jeszcze troche pospac :)
Wracajac do ryb:
Rybakow na plazy odbieraja zony, pomagaja wyciagnac lodz na brzeg i zapakowac polowy na skuter. To rowniez zony pozniej te ryby, kraby i krewetki sprzedaja w ciagu dnia (o ile nie sa dostarczone bezposrednio do restauracji). Panowie rybacy w ciagu dnia naprawiaja sieci i swoje urocze lodzie.

Wieczorem juz tylko palce lizac :)

Etykiety: 0 komentarze | | edit post