Ster, kolo, czy jak mu tam....
środa, maja 12, 2010
Plyniemy na pelnych zaglach, dmucha ja trzeba, na horyzoncie widac cel - majacza kolejne skaliste wyspy. To jeszcze parenascie ladnych mil. Q zglasza od rana, ze ster, kolo, czy jak mu tam... cos przeskakuje, ze traci czasem sterownosc... Ale poki co, tniemy fale jak trzeba! Az:... - Kaaapitanieee!!!
- O k...a! Zagle w dol! Odpalamy silnik!
Ni z tego, ni z owego poszedl ster, kolo, czy jak mu tam...
Chlopaki uwijaja sie jak w ukropie, znajduja rumpel i montuja. Ja usuwam sie z drogi. To tez pomocne, prawda? :)
Rumplem taka lodka wysterowac to nie lada zadanie, sily trzeba miec za dwoch. I co? No coz, Q siedzi cierpliwie kolejnych kilka godzin i plyniemy... A za nami burza, blyska sie, grzmi. Bedzie do tego wszystkiego padac czy nie?
Ucieklismy! Uffff....
I tak mielismy po poludniu zawinac hen daleko na kolejne wyspy, a tymczasem po wplywamy w najblizsza zatoke. Nadmienie, ze w Tajlandii zeglowanie po zmroku jest zabronione. Przydaja sie nasze czolowki. W przewodniku pisza, ze w zatoce sa bojki, ale ani widu ani slychu, ni hu hu :). Patrzymy jak "zaparkowali" sasiedzi. Kotwica. No to rzucamy... I w ten oto sposob zawijamy na wyspe, ktorej nazwy nie pamietam... (Zalogo! Kto ma jeszcze te nazwy w glowie?)
...Tak, Kapitanie?
A rano okazuje sie, ze wyspa jest na tyle mala, ze na pomoc nie mamy co liczyc. Zerwal sie nam lancuch od steru i ni hu hu - brakuje jednego ogniwa. Kapitan wzywa baze. Baza po kiku godzinach doplywa pomoc nam w naprawie (nam jak nam dwa mozgi naprawcze to Q i Kapitan, co my bysmy bez nich...). Lekko nie jest, chlopaki w maskach co rusz nurkuja pod wode. Ale akcja zakonczona sukcesem! Przy okazji zwiedzamy calkiem przyjemna wyspe.
- O k...a! Zagle w dol! Odpalamy silnik!
Ni z tego, ni z owego poszedl ster, kolo, czy jak mu tam...
Chlopaki uwijaja sie jak w ukropie, znajduja rumpel i montuja. Ja usuwam sie z drogi. To tez pomocne, prawda? :)
Rumplem taka lodka wysterowac to nie lada zadanie, sily trzeba miec za dwoch. I co? No coz, Q siedzi cierpliwie kolejnych kilka godzin i plyniemy... A za nami burza, blyska sie, grzmi. Bedzie do tego wszystkiego padac czy nie?
Ucieklismy! Uffff....
I tak mielismy po poludniu zawinac hen daleko na kolejne wyspy, a tymczasem po wplywamy w najblizsza zatoke. Nadmienie, ze w Tajlandii zeglowanie po zmroku jest zabronione. Przydaja sie nasze czolowki. W przewodniku pisza, ze w zatoce sa bojki, ale ani widu ani slychu, ni hu hu :). Patrzymy jak "zaparkowali" sasiedzi. Kotwica. No to rzucamy... I w ten oto sposob zawijamy na wyspe, ktorej nazwy nie pamietam... (Zalogo! Kto ma jeszcze te nazwy w glowie?)
...Tak, Kapitanie?
A rano okazuje sie, ze wyspa jest na tyle mala, ze na pomoc nie mamy co liczyc. Zerwal sie nam lancuch od steru i ni hu hu - brakuje jednego ogniwa. Kapitan wzywa baze. Baza po kiku godzinach doplywa pomoc nam w naprawie (nam jak nam dwa mozgi naprawcze to Q i Kapitan, co my bysmy bez nich...). Lekko nie jest, chlopaki w maskach co rusz nurkuja pod wode. Ale akcja zakonczona sukcesem! Przy okazji zwiedzamy calkiem przyjemna wyspe.
Te zdjęcia nieba są niesamowite. Nie mogę się napatrzeć. Na pewno będą moją inspiracją.
52 year-old Systems Administrator II Mordecai Marquis, hailing from Lacombe enjoys watching movies like Galician Caress (Of Clay) and Scuba diving. Took a trip to Coffee Cultural Landscape of Colombia and drives a Ferrari 250 GT California LWB Prototype Spyder. zawartosc