Zdazyc z wiza do zatoki Ha Long
piątek, maja 07, 2010
Jakos za dobrze bawilysmy sie w Wietnamie, bo w Sapie orientujemy sie, ze zapomnialysmy przedluzyc wize w Ha Noi. Ups... Odnajdujemy wiec biuro posredniczace, ktore podczas, gdy my bedziemy zwiedzac Sape, zalatwi nam wizy w Hanoi. Wracajac z Sapy wpadniemy na chwile do Ha Noi, odbierzemy paszporty i pomkniemy do zatoki Ha Long. Wizy mialy byc gotowe rano, potem w poludnie... juz sie balysmy, ze wiecej na oczy swoich paszportow nie ujzymy... ale o 16:40 nareszcie poslaniec na motorze dostarcza nam nasze paszporty z przedluzona wiza. Ufff... Ale na Cat Ba juz lodki nie zlapiemy. To jak? Zostajemy w Ha Noi, czy jedziemy jak najdalej sie dzis uda? Jedziemy!
Rano przy przeprawie promowej awantura. Bo Pani Wietnamka wmawia nam, ze nie ma promu o 9:00, jest tylko o 10:00! Ale oczywoscie nie z nami te numery, darling. Pytamy w kasie, kasa potwierdza wersje Pani Wietnamki. I nie z nami te numery, darling! Na pewno jest jeszcze druga kasa... Pewnie ze jest! Wskakujemy wiec na prom o 9:00. Nie z nami te numery...
Plyniemy na sliczna wyspe Cat Ba. Tak, aby ominac rzesze turystow startujacych z Ha Long City... Prom nie wyglada jednak zachecajaco... rozgladam sie, gdzie w razie czego sa kamizelki ratunkowe :)
Juz wkrotce lezymy znow z nogami do gory w chatce na plazy i odpoczywamy... na zakonczenie wspolnej podrozy. Hmm..., jakby sie jakies kolo czasowe zatoczylo, bo ostatnio takie zdjecie robilam na poczatku wspolnej podrozy na Koh Chang :)
Kiedy wybieramy sie w rejs po zatoce, pogoda nagle sie zalamuje. I zimno, i pada. Szczesliwie udalo nam sie bez deszczu pokajakowac po przecudnych zatoczkach i pooddychac cisza :) Gdy tylko wysiadamy z kajakow, zaczyna lac... i tak jest pieknie...
A na kolacje kolejny eksperyment: King Crab - przyrzadzony znakomicie, tylko palce licac :)
Pikne okolice! no i ten krab. mniam. az slinka leci :)