Balijskich rytuałów ciag dalszy

Ubud opuszczamy na dwóch wynajętych skuterach. Na jakieś 10-14 dni , nie wiemy ile nam zajmie objazd wyspy, a może na Lombok skoczymy...? :) Jedziemy oczywiście przed siebie, zobaczymy dokąd dojedziemy.... Lubie to! Po około 40km, i górzystym przejeździe z pięknymi widokami na pola ryżowe utykamy w jakiejś wiosce u podnóża wulkanu. Procesja! Wow! Ale mamy szczęście, by trafić akurat na takie święto!

























































































Po kilku dniach okazało się, że takie święta to codzienność na Bali, dzis ta wioska, jutro inna, dziś z tej okazji, intencji, jutro z innej.... o deszcze o słońce o wysokie plony... za zmarłych, za żywych....
Największe święto to odprawienie rytuałów za dusze zmarłych członków rodziny, aby nie plątały się po naszym świecie bez ciała, a zaznały spokoju. Te uroczystości są bardzo drogie i niejednokrotnie składa się na to cała rodzina a nawet cała wieś (nie pamiętam kwoty, ale wydaje mi się, że w przeliczeniu to było jakieś 50 000PLN - niezłe, huczne weselicho w Polsce...).  Oczywiście modły odprawia się wtedy hurtem za wszystkich zmarłych w wiosce od ostatniej takiej imprezy. Wioski są wówczas przepięknie dekorowane:
























































Na kolejny rytuał natknęliśmy się pewnego dnia na pięknej plaży Pasir Putih (to znaczy biały piasek). Tu oprócz modłów i błogosławieństwa punktem kulminacyjnym była wyprawa wybrańców na łodzi w morze z kurą. Przeoczyłam tylko co się z ta kurą stało... chyba nie wróciła z powrotem na ląd, w każdym bądź razie nie łódką....



































































Etykiety: | edit post
0 Responses

Prześlij komentarz